Deszcz stukał nierównomiernie o szybę, za oknem przeleciała sowa. Stary telewizor znów zatrzeszczał, zupełnie jakby miał zaraz rozsypać się na kawałki plastiku. Gdyby nie fakt, że padał deszcz wszystkie okna zostałyby otwarte: dom wymagał remontu. Ze sklepienia zwisały całe połacia pajęczyn, które musiały mieć więcej lat niż ona sama. Nacisnęła guzik pilota i trafiła na kanał pogodowy. Zmęczony spiker, wygłaszał bezdusznie prognozę na następny tydzień. Fotel na którym siedziała był niewygodny i zesztywniały od kurzu. Nie miała jednak innego wyjścia. Wszystkie inne krzesła były połamane.
- Co za straszne miejsce...- powiedziała szeptem. Jedyne zródło światła, stara lampa lekko zaczeła przygasać. Jej rodzice wyjechali na ważne spotkanie, a ona została sama w domu dziadków. Był to okropnie stary i zaniedbały dom, lecz ci ludzie żywili do niego pewnien sentyment. Chodz nie wiedzieli czemu, ale nie chcieli go opuszczać
Dziewczyna podeszła do kuchni. Nacisneła włącznik, jednak śawiatło nie działało. Nic w tym domu nie było jak trzeba. Wszędzie tylko drewno i kurz. Telewizor znowu zatrzeszczał zniekształcając głos spikera. Nalała sobie lodowatej wody i wróciła na siedzisko. Kilka minut skakała po kanałach. Następna pogoda. Fim przrodniczy. Jakiś pornol. Nic nie było godnego uwagi. Pornografia jej nie kręciła. Deszcz się nasilił. Poczuła zapch przesiąkniętego wodą drewna. To był zapewne sufit. Pudło z czasem stało się nie do zniesienia. Podobnie jak lampa. Nagle wszystko zgasło. Nastała głucha cisza, a ona wtuliła się w drewiany fotel.
- Przedwojenny śmietnik. Powinni to rozebrać...- próbowała sobie dodać otuchy.
Posiedziała kilka minut w ciszy, jednak nic nie wskazywało, aby coś się miało zmienić. W ciszy. Deszcz nagle ustał. Dziwne. Panowała całkowita cisza. Wyciągneła z kieszeni pulowera telefon komórkowy i przytrzymała guzik numer 1. Rozpoczęto połączenie z telefonem ojca. Na wyświetlaczu pojawił się napis: Tata. Poczekała chwile, wsłuchując się w sygnał.
- Doprawdy, zupełnie nie moge zrozumieć jej postępowania - sędziwa kobieta opowiadała, co chwile wsłuchując się w orkiestrę. Restauracja była świetna, pełna snobów i osobistości. Zasłonięte okna tworzyły ponury nastrój, jednak nie przeszkadzał on tam obecnym. Rozległ się dzwonek komórki.
- Przepraszam na chwilę, to moja córka...napewno nic ważnego- Młody mężczyzna wstał niemal nie przewracając krzesła. Odszedł kilka metrów i odebrał telefon.
- Co się dzieje? - spytał ze złością.
- W tym domu nic nie działa. Wszystko zgasło, nie ma prądu i nic nie widać - odpowiedziała drżącym głosem.
- Nie ma prądu?
- Nie...
Rozejżał się po lokalu, jakby w poszukiwanu wsparcia. Podszedł to stoilka, potem wrócił.
- Słuchaj...w piwnicy...zrobisz tak: w kuchni są świece. Zapalisz jedną i zejdziesz do piwnicy. Dam są bezpieczniki...
- Nie dam rady..boje się.
- Dasz radę. Masz szesnaście lat, jesteś już prawie dorosła. Posłuchaj...to tylko dziesięć schodów.
- Tylko dziesięć?
- Tak. Nie rozłączaj się. Będe cały czas przy tobie.
- Dobrze...
Ciemność była tak przenikliwa, że nie widziała dobrze swoich stóp. Ta ciemnośc była nienaturalna, przerażająca. Wymacała świece i zapalnieczke, rozbijając przy okazji szklankę. W środku drewnianej półki śmierdziało pleśnią. Wkońcu udało jej sie zapalić popękaną świeczkę. Niewiele to pomogło. Nadal niewiele widziała.
- Wejdz na korytaż. Pierwsze drzwi od lewej to schody.- powiedział zdenerowoanym głosem.
Postawiła dwa kroki. Była przerażona, choć nie wiedziała dlaczego. Strasznie trzęsła jej się ręka. Podeszła do drzwi. Zaskrzypiała klamka. W środku było wilgotno i czuć było stęchlizne.
- Mów mi. Odliczaj na którym będziesz stopniu...
- Okej... - w jej głosie słychać było niemal panikę.
- To tylko dziesięć schodów.
- Jeden...
Postawiła pierwszy krok. Schody były śliskie ale szerokie. Nie zamkneła drzwi.
- Dwa.
Niepewnie postawiła następny krok. W głośniku komórki słychać było jej oddech. Właściwie sapała.
- Trzy.
Ojciec czekał
- Cztery.
- Pięć... - powiedziała to na wydechu, zupełnie jakby z ulgą.
- I widzisz! - odpowiedział ojciec - to już połowa drogi. Jeszcze tylko pięć.
- Boję się.
- Nie ma czego. Idz!
- Sześć.
Było tu jeszcze ciemniej niż na górze. Gdyby nie drewniana poręcz której się trzymała mogła by spaść.
- Siedem...
- Osiem...
Była bliska omdlenia. Nie było tu powietrza.
- D-dziewięć
Było jej zimno. Była cała mokra od potu. NIe miała pojęcia czego się tak boi. Nie chciała iść dalej. Ten krok był dla niej mozolnym zadaniem. Nabrała powietrerza.
-Dziesięć.
Postawiła krok.
-I widzisz? Nic strasznego. Teraz odwróć się na lewo tam są...
-Jedenaście.
Spojrzał na ekran komórki.
- Dwanaście
- Trzynaście
- Czternaście
- Piętnaście
- Szesnaćie
- Siedemnaście
- Osiemnasicie
- Dziewiętnaście
- Dwadzieścia
- Dwadzieścia jeden...
fajne ale mi się zdawało że to forum jest o diablo no nie?? a ten dział to tak bardziej o opowiadaniach o diablo fajne opowiadanie ale za krótkie mógłbyś dopisać stronę albo napisać że to próbka jak się kończy typu ojciec się pomylił i to nie te drzwi ;p a dziewczyna prawie zemdlała albo to nie były schody ;p to po 10 . A jeżeli można na inny temat opowiadania to się policzymy d'ash !!! zobaczymy 10/10
_________________ Iść swoją drogą nie dać satysfakcji wrogą !!!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum