Opowiadanie Boska Potęga, cz. 2
Ostatnia modyfikacja: 21.10.2007. Utworzono: 21.10.2007
Człowiek w czarnej szacie szedł majestatycznym krokiem. Przed jego obliczem ukazał się wielki kamienny krąg, w którego centrum znajdowało się wejście do podziemi, przypominające wyglądem wielką czaszkę. Nie zląkłszy się tym widokiem wszedł do środka.
Schody prowadziły w dół, były dość strome i strasznie dłużyły się wędrowcowi. Po drodze mijał wyżłobienia w ścianie, w których stały szkielety, trzymające w rękach miecze. Kiedy już pokonał schody, jego oczom ukazał się identycznie podobny do tego na powierzchni kamienny krąg, jednak tutaj w centrum znajdował się ołtarz. Na ołtarzu leżało ciało człowieka, ubranego w sakralny strój, prawdopodobnie arcybiskupa. Otaczało je czterech mrocznych magów – wskrzeszonych braci Horadrim, służących piekielnym istotom, a piąty stał gdzieś z tyłu i przyglądał się rytuałowi odprawianemu przez tych pierwszych. Ubrani byli podobnie, w czarne długie szaty i kaptury na głowach. Obserwator zauważywszy przybysza, podszedł i pozbawionym życia głosem powiedział. - Lazarusie, miejmy nadzieje, że twoje wskrzeszenie przyjdzie nam na dobre. Jesteś teraz jednym z nas – mrocznym magiem, którego celem jest pozbycie się z tego świata wszelkiego życia – podszedł pod ołtarz i kontynuował. – Jak widzisz twoje ciało ma się dobrze. Nadejdzie czas kiedy zostanie ci je ono zwrócone. Pamiętaj jednak – dodał ostro – jedna moja zachcianka i stracisz je bezpowrotnie.
W oczach Lazarusa odmalował się wyraz strachu. Nie mogę pozwolić, żeby mną powrotem zawładnęli - pomyślał zaciskając nerwowo pięści. – Nie tym razem.
- Wiem co myślisz – powiedział obserwator. – To my kierujemy twoimi poczynaniami. - Widzisz tych ludzi? – Spytał pokazując ręką resztę – podobnie jak ja byli kiedyś Horadrimami. Razem ścigaliśmy Mefisto – Pana Nienawiści - po dżunglach Kurast. Udało nam się go uwięzić w świątyni Travincal, jednak on zawładnął naszymi duszami. Powoli zatracając nasze człowieczeństwo, odnajdywaliśmy w kulcie Trzech Braci swoje powołanie. Teraz, kiedy zostali zgładzeni przez Wybawiciela, służymy innej mocy.
- Jakiej mocy? – Spytał dociekliwie przeklęty arcybiskup.
- Twój mały rozum nigdy nie zrozumie do czego zostaliśmy wybrani, jaka niewyobrażalna materia kieruje tym wszystkim. Nigdy.
- Znalazłem Hawre – powiedział szybko, chcąc zmienić temat – jest w Zakonie Paladynów, na północy.
- Co też ten Tyrael knuje?! – Wrzasnął głośno. – Ruszaj do Zakonu! Masz nie spuszczać z oka Wybrańca! Nie daj się jednak zdemaskować, bo wtedy wszystko pójdzie na marne. Ale najpierw wstąp do kaplicy – wskazał pomieszczenie obok, którego wejście było ozdobione dwoma czarnymi filarami. – Złóż modły naszemu Władcy, a on obdarzy cię mocą, potrzebną do twojego zadania.
- Tak jest Tas-Idalu, zrobię co w mojej mocy.
„...Tylko Wybraniec może uzyskać moc, którą strzeżemy od tysięcy lat. Przepowiednia mówi jasno i wyraźnie o Jego roli w odkupieniu świata. Wielki Mistrz Zakonu ma za zadanie wyczekiwać Go i przekazać mu wszystkie wskazówki...â€
„...Jeśli chcesz odnaleźć to co do Ciebie należy pamiętaj, że wszystko miało być inaczej...â€
„Nigdy nie zbaczaj ze ścieżki światła. Niech prowadzi Cię święty blask. Krocz dumnie jak Arcybiskup. Byś na końcu znalazł to co otrzymał Pierwszy.â€
- Ta zagadka mi nic nie mówi – westchnął Hawre okładając na bok księgę – A ty jak to zinterpretowałeś? – Zapytał stojącego obok starca.
- Czytałem to tysiące razy, ale za każdym razem wydaje mi się, że chodzi o klasztor w Tristram – zaczął Cain i tłumacząc swoje myśli dodał. – Jak wiesz to tam Arcybiskup Lazarus zaprowadził syna króla Leorica. W podziemiach znajdował się Kamień Duszy, z którego bił jasny blask. Jednak nie wiem co miałoby znaczyć zwrot „...to co otrzymał Pierwszy.â€
- Myślisz, że powinienem się tam udać i przeszukać całe podziemia? – Odpowiedział paladyn.
- Tak właśnie sądzę.
- Ale dlaczego teraz? Przecież zagrożenie minęło!
- Nie minęło drogi chłopcze, sprawiłeś tylko opóźnienie nadejścia strasznych rzeczy.
- A co z tym wszystkim ma wspólnego Tyrael? – Spytał Hawre, chcąc wycisnąć ze starca jak najwięcej informacji.
- Tyrael miał za zadanie sprawdzić twoją wiarygodność i dostarczyć cię tutaj.
- Więc nie pozostaje mi nic innego jak wyruszyć do Tristram. – Odrzekł z niechęcią w głosie młodzieniec. – Wyruszę jutro z rana.
- Czeka cię długa podróż przyjacielu – powiedział Cain. Poklepał go po ramieniu i ruszył w stronę schodów prowadzących do biblioteki paladynów.
Hawre usiadł na stojącym nieopodal krześle i zaczął czytać tekst z księgi Horadrimów jeszcze raz. Kiedy skończył wstał i chodząc w kółko, próbował sobie poukładać ostatnie wydarzenia, których był świadkiem.
Cain po wyjściu z biblioteki przyspieszył kroku i udał się w kierunku katedry.
- Przeczytał księgę – rzekł Cain do siedzącego Bernarda. – Jednak też nie wie co miałby znaczyć ten tekst.
- Gdzie on teraz jest? – Spytał w odpowiedzi Bernard.
- Został w biblioteczce Horadrimów. Chyba przekonałem go do wersji o podziemiach klasztoru w Tristram. Jutro z rana ma wyruszyć w odnalezieniu „tego czegośâ€.
- Dobrze. Miejmy nadzieje, że nikt nieupoważniony nie wie o naszym Wybrańcu – powiedział Bernard prawie szeptem.
- Kogo masz na myśli? – Przybliżając się do tronu spytał Cain.
- Mrocznych magów – rzekł z przerażeniem w głosie, prawie jakby zobaczył jednego z nich. Zrobią wszystko, żeby móc skorzystać ze świętej mocy Wybawiciela.
Cain popatrzył dziwnym wzrokiem na Bernarda i wyszedł.
Brama prowadząca do zamkniętej części Zakonu otworzyła się. Do środka wszedł paladyn. Wyglądał na nowo przybyłego. Rozglądał się niespokojnie dookoła jakby szukając miejsca do schronienia. Czemu ja to robię? – Pomyślał, krocząc powoli w kierunku budynku mieszkalnego paladynów. – Miałem przecież im nie pomagać! – Przystanął. Oglądnął się na zamykającą się bramę wejściową. Nie ma odwrotu, Tas-Idal będzie zadowolony, jeśli będę miał Hawre na oku – z tą myślą zniknął za drzwiami sypialni paladynów.
Poranek zapowiadał słoneczny dzień. Nikt w Zakonie już nie spał, wszyscy zajmowali się swoimi obowiązkami. Gdzieś w jednej z sypialni skupiony Hawre pakował do plecaka żywność. W głowie ciągle miał tekst zagadki, a całym swoim sercem był przekonany o złej diagnozie Caina co do podziemi Tristram. Nagle rzucił plecak na podłogę i półbiegiem wyszedł z pokoju.
Biblioteczka Horadrimów nie była dostępna dla wszystkich. Wejście do niej znajdowało się w głównej bibliotece, pilnowane przez rosłego paladyna. Kierowany nagłym impulsem Hawre nawet nie spojrzał na strażnika, znikając szybko za drzwiami. Lazarus – przeobrażony w paladyna dzięki uzyskanej mocy, ruszył za nim. Strażnik bez słowa zagrodził przejście i gestem dłoni odprawił zbitego z tropu Arcybiskupa. Ten usiadł przy stole z książkami i udając zaczytanego, wyczekiwał powrotu Wybrańca.
Hawre błąkał się po biblioteczce, jakby w gorączce. Szukał odłożonej przez niego księgi z zagadką. Znalazł ją dopiero po dłuższej chwili. Leżała na ziemi obok bardzo starego regału. Podniósł ją i zamarł w bezruchu. Oto przed nim leżała na regale książka ze znajomo wyglądającym tytułem „Pierwszy Arcybiskupâ€. Szybko chwycił ją i zaczął nerwowo wertować stronice.
- Nic tu niema! – Krzyknął sam do siebie.
Szybko zaglądnął do treści zagadki.
- „...światła ...blask ...Arcybiskup ...Pierwszyâ€. – Czytał na głos ostatnie słowa każdego ze zdań. To musi być to – pomyślał. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. – Zapisano klucz zagadki w ostatnich słowach każdego zdania, czytanych od tyłu. Ale o co chodzi z tym „blaskiem światłaâ€? – Zaczął nerwowo przechadzać się między krzesłami.
Otworzył „Pierwszego Arcybiskupaâ€. Na pierwszej stronie znajdował się ogólny spis rozdziałów. Odwrócił stronicę i zawiesił wzrok w jednym punkcie.
„Rozdział VI – Wszystko miało być inaczej. strona 321â€
Przetarł oczy, jakby nie wierzył, że widzi to co zobaczył. Szybko znalazł podaną stronę. Usiadł na krześle i rozpoczął czytanie książki.
- Tutaj jesteś! – Krzyknął z radością w głosie wchodzący do biblioteczki Cain. – Mówiłeś, że wyruszasz z rana, a ty siedzisz i czytasz...
- „Pierwszego Arcybiskupa†– wtrącił Hawre.
- Ale co to ma... rozszyfrowałeś zagadkę?
- Niecałkowicie. Odnalazłem w tej książce rozdział zatytułowany „Wszystko miało być inaczejâ€. Wiem że w tej książce musi być zawarta dalsza instrukcja. Jednak nie mam pojęcia co ma do tego wszystkiego „blask światłaâ€.
- Przeczytałeś ten rozdział?
- Tak, jednak nie ma w nim ani cząstki czegoś sensownego. – Odpowiedział młodzieniec odkładając przy tym książkę na stolik.
- Próbowałeś podstawić stronicę pod światło? – Zapytał Cain, z uśmiechem na pomarszczonej od starości twarzy.
- Nie próbowałem. A co to ma do rzeczy?
- Bracia Horadrim bardzo często ukrywali swoje wiadomości między dwoma stronicami książki. Podkładając taką stronę pod źródło światła, widać było ukrytą notatkę.
Hawre wstał. Podniósł energicznym ruchem leżącą na stole książkę i podszedł do lampy wiszącej na ścianie. W świetle widział zakodowaną wiadomość. Widząc niecierpliwy wyraz twarzy Deckarda zaczął powoli czytać:
„Rzeka Śmierci, rwący, lodowy potok. Odległa pustka, zapomniana przez ludzkość. Ogromne kły strzegą wejścia do śmierci otchłani. Tylko krew Jego, na Wiecznym Ostrzu zawarta, otworzyć potrafi skarbiec...â€
„...Srebrny, płaczący paladyn kryje Ostrze, kluczem będące...â€
- Niesamowite! – Krzyknął Cain. – Udało ci się.
- Wydaje mi się, że to dopiero początek.
Lazarus ciągle czytał książkę, obserwując jednocześnie wejście do Biblioteczki Horadrimów. Masz szansę mu powiedzieć – szeptał wewnętrzny głos. – Odkup swoje winy i ostrzeż go zanim będzie za późno!
Mruknął coś pod nosem, po czym wstał i szybko zbliżył się do strażnika biblioteki.
- Już ci chyba coś mówiłem! – Warknął ostro strażnik.
Były to jego ostatnie słowa. Nóż trafił prosto w serce. Lazarus obtarł krew z ostrza, schował je do pochwy i wszedł do środka.
- Co tutaj robisz? – Spytał Cain, wchodzącego do środka Lazarusa. - Hawre jesteś w niebezpieczeństwie! – Nie zważając na pytanie Deckarda krzyknął Arcybiskup.
- Jakie niebezpieczeństwo? O czym ty w ogóle mówisz? – Prawie krzycząc zapytał młodzieniec.
- Jestem Lazarus. Byłem kiedyś szanowanym Arcybiskupem...
- Wiemy kim jesteś! – Przerwał Cain – O ile dobrze pamiętam zginąłeś w Tristram. Bądź przeklęty szatanie.
- Nic nie rozumiesz głupcze! – Głos Lazarusa pozbawiony był życia. – Ja...
Zabłysnęły jego przeraźliwe, czerwone oczy. Krzyk, który z siebie wydał, brzmiał jak okrutny szyderczy śmiech. Skóra zamieniła się znowu w nieumarłą, zgniłą powłokę.
- Dałem ci szansę! – Rzekł metalicznym, demonicznym głosem – następnej nie dostaniesz.
- Uciekaj! – Krzyknął Cain. – Ja go powstrzymam.
Hawre wyciągnął długi sztylet, z którym się nigdy nie rozstawał. Spojrzał na Lazarusa. Ten stał nieruchomo z wyciągniętymi rękoma przed sobą. Wymawiał jakąś formułę zaklęcia. - Als Demars Konta! – Wydusił złowrogo mroczny mag.
Wielka kula energii, uderzyła w próbującego uciekać starca. Straciwszy równowagę upadł na podłogę, tuż obok stóp Hawre.
- Deckardzie! – Krzyknął i ścisnął jeszcze mocniej trzymany w ręku sztylet. – Zapłacisz mi za to! – Dodał, oglądając się w stronę Lazarusa.
Biblioteka jednak była pusta, po mrocznym magu nie został żaden ślad. Hawre wybiegł z biblioteczki, myśląc, że Arcybiskup uciekł z miejsca walki. Minął bibliotekę w błyskawicznym tempie i wybiegł na dziedziniec. Wszyscy paladyni, patrzyli na niego dziwnym wzrokiem, jak na szaleńca. Uciekł! – Pomyślał Hawre i zakrył twarz w dłoniach. Zbliżał się ku niemu jakiś paladyn. Był w pełni uzbrojony. Kiedy znajdował się na odległość kilku kroków zawołał żywo.
- Co się stało Hawre?
- Skąd znasz moje imię? – Odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Wszyscy cię już znają. Pokonałeś przecież Mroczną Trójcę – wyciągając rękę w jego kierunku dodał. – Nazywam się Maskit.
Hawre uścisnął dłoń paladyna i spojrzał uważnie na niego. Maskit był nieco niższy od niego, ale równie dobrze zbudowany. Miał blond włosy, krótko ostrzyżone, bujną brodę i wąsy.
- W biblioteczce ja i Cain zostaliśmy napadnięci przez mrocznego maga. Staruszek potrzebuje pomocy. Zbierz chłopaków i przyjdźcie tam. Zaniesiemy go do kapłana. – Powiedział szybko Hawre.
- Już się robi. – Odpowiedział blondyn i pobiegł do katedry.
Młodzieniec odwrócił się w stronę biblioteki. Dopiero teraz zauważył, że obok wejścia znajduje się srebrny posąg paladyna, trzymającego twarz w dłoniach, jakby w geście rozpaczy. Podszedł do niego i zaczął oglądać go z każdej strony. Gdzieś tu jesteś – pomyślał. Odszedł kilka kroków od posągu i przyjrzał mu się dokładniej. Przed przedstawionym paladynem leżał miecz. Wziął w dłoń kamień i zaczął stukać w nogę posągu. Wypełniony w środku – wywnioskował i zaczął teraz uderzać w leżący miecz. Usłyszawszy pustkę w środku, znalazł mały głaz i zniszczył ów miecz. Jego oczom ukazał się złoty sztylet, długości łokcia, zdobiony różnymi kamieniami szlachetnymi. Miał bardzo ostre i celowo uszczerbione na środku ostrze. Do rękojeści przywiązany był kawałek papieru. Hawre wziął sztylet do ręki i szybko schował za pasem.
Cain leżał ciągle na podłodze. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała.
- Deckardzie – zawołał Hawre trącając leżącego staruszka.
Ten poruszył się niespokojnie i popatrzył zmęczonymi oczyma na młodzieńca.
- Trzymaj – powiedział, podając mu do ręki swój sygnet. – Jest to magiczny pierścień. Pozwoli ci korzystać z magii Horadrimów. Na pewno ci się przyda.
- Znalazłem Ostrze Wieczności – uśmiechając się ciągnął â€“ do rękojeści przywiązana była kartka. Jest to mapa miejsca, o którym mówiła druga zagadka. Musze tam wyruszyć jak najszybciej.
- Bardzo dobrze synu – mówił już cichutko Cain. – Znajdź to co jest ci przeznaczone, ja już wykonałem swoje zadanie. Bracia Horadrim spełnili to co spełnić musieli.
Do biblioteczki wpadło kilku paladynów. Zastali Hawre klęczącego przy martwym staruszku.
- Nie było szans go uratować – powiedział cicho, wstał i wychodząc z biblioteki dorzucił – Jutro wyruszam w daleką podróż. Być może jest ktoś chętny, żeby mi towarzyszyć.
- Wspaniale się spisałeś Deckardzie! – Tas-Idal spoglądał na obydwu przybyłych. – Dzięki pierścieniowi nie zgubimy naszego Wybawiciela.
- Perfekcyjna robota – rzekł Cain poklepując stojącego obok Lazarusa. – Byłeś tak przekonywujący, że przez moment naprawdę uwierzyłem w twoje dobre intencję.
- Jednak to tobie ufali wszyscy ludzie wraz z naszym głównym bohaterem – odpowiedział Arcybiskup. – Biedni paladyni myślą, że umarłeś.
- Ha ha, Tak naprawdę to wszystko zasługa naszego wspaniałego planu – wtrącił Tas-Idal.
- Hawre wkrótce wyruszy do groty z Rzeką Śmierci – dodał Cain. – Zdobędzie to co jest dla nas przeznaczone.
Tyrael przystanął na chwilę. Jego oczom ukazały się dwa wielkie kły tworzące wejście do podziemi. Wyciągnął miecz i powoli ruszył w głąb jaskini...






